
Przez dekady milczał, stając się jedynie martwym elementem elewacji. Podczas remontu stuletniej szkoły przy ul. Bohaterów Warszawy w Mrągowie, wiekowy zegar nagle odzyskał życie. Choć mieszkańcy myśleli, że znają jego historię, jedna wizyta w gabinecie dyrektora wywróciła wszystko do góry nogami. Dziś czasomierz jest nie tylko ozdobą, ale i wielką historyczną zagadką.
Budynek szkoły przy ul. Bohaterów Warszawy to jeden z najstarszych i najbardziej charakterystycznych punktów na mapie Mrągowa. Wybudowany w 1904 roku z czerwonej cegły, od 120 lat nieprzerwanie służy kolejnym pokoleniom uczniów. Jednak to, co znajduje się w jego najwyższej części – w ryzalicie dachu – od lat budziło najwięcej pytań.
Niespodziewane odkrycie pod warstwą pyłu
Przełom nastąpił podczas niedawnych prac remontowych. Wykonawca, zaintrygowany niszczejącym mechanizmem, postanowił zdemontować tarczę. To, co ukazało się oczom ekipy remontowej i dyrektora placówki, Dariusza Żyłowskiego, było zaskakujące. – Okazało się, że tarcza z cyferblatem otoczona jest drugą, większą tarczą ze znakami zodiaku – relacjonuje dyrektor.
Uruchomienie zegara, który według szacunków nie chodził od co najmniej 60 lat, stało się faktem. Radość z sukcesu technicznego szybko jednak splotła się z nowym, historycznym śledztwem.
Nagły zwrot akcji: Fundatorka przerywa milczenie
Początkowo lokalna społeczność i urzędnicy byli przekonani, że zegar jest rówieśnikiem szkoły. Informacja o „120-letnim szkolnym zegarze” szybko obiegła miasto, a Urząd Miejski opublikował film dokumentujący powrót wskazówek na cyferblat. Wtedy do drzwi szkoły zapukała jedna z mieszkanek Mrągowa.
Jej wyznanie zmieniło optykę na historię zabytku. Kobieta twierdzi, że to ona jest... fundatorką obecnego zegara. Miała go kupić kilkadziesiąt lat temu (prawdopodobnie około 30 lat temu). Ponieważ zakupiona tarcza była zbyt mała do otworu w elewacji, zdecydowano się na dobudowanie zewnętrznego pierścienia ze wspomnianymi znakami zodiaku.
Historyczny detektyw na tropie
Choć relacja mieszkanki rzuca nowe światło na obecny mechanizm, dyrektor Żyłowski nie kończy poszukiwań. Kluczowe pytanie brzmi: co stało się z pierwotnym zegarem i kiedy tak naprawdę zniknął z budynku?
– Przeglądamy dokumenty, stare pocztówki. Niestety, na razie milczą. Na dawnych zdjęciach szkoła uwieczniona jest z takiej perspektywy, że zegara po prostu nie widać – przyznaje Żyłowski. Dyrektor podejrzewa, że pierwszy czasomierz mógł pojawić się na szkole przed I wojną światową, podobnie jak ten na mrągowskim ratuszu.
Dyrekcja apeluje do mieszkańców: jeśli ktokolwiek posiada stare fotografie budynku, na których widać szczyt dachu, lub pamięta losy zegara z lat powojennych – szkoła czeka na każdą informację.
Uczniowie mają z czego się śmiać
Obecnie zegar, choć tyka, zmaga się z prozą życia... i fizyką. Napędzany jest bateriami R14, które w niskich temperaturach szybko odmawiają posłuszeństwa.
– To daje uczniom sporo uciechy i powodów do śmieszków, gdy zegar nagle staje – przyznaje z uśmiechem dyrektor. Placówka szuka już specjalisty, który pomoże przerobić zasilanie na elektryczne, by czasomierz stał się w pełni punktualny.
Cała sprawa stała się dla młodzieży niezwykłą lekcją historii w praktyce.
– To dowód na to, że nasze założenia mogą okazać się nietrafione. Widzimy, że wszystko trzeba sprawdzać i dociekać prawdy – podsumowuje Dariusz Żyłowski.
Na razie zegar w Mrągowie odmierza czas według nowej historii, czekając, aż ktoś pomoże mu odkryć tę dawną, zapomnianą.
Na podstawie informacji UM Mrągowo i dzieje.pl






Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!